niedziela, 30 stycznia 2011

"Kochać i tracić"

"Kochac i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęskonocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...

Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie."

Leopold Staff

sobota, 29 stycznia 2011

Dziury w płocie.

Rozmyślałam ostatnio o dziurach w płocie. I nad tym, jaką moc mają słowa- te dobre i te złe. Ta krótka bajka mówi o tym jak łatwo jest zranić drugiego człowieka, jak trudno wypełnić jego rany miłością. Niewyobrażalne jest to, że Bóg, gdy wyznajemy grzechy, przebacza je i nie wspomni ich więcej, tak jakby ich nigdy nie było. Jednak one miały miejsce i Jezus cierpiał, byśmy mogli być od nich wolni. 
"Był sobie pewnego razu chłopiec o złym charakterze. Jego ojciec dał mu woreczek gwoździ i kazał wbijać po jednym w płot okalający ogród za każdym razem, kiedy straci cierpliwość i pokłóci się z kimś. Pierwszego dnia chłopiec wbił 37 gwoździ. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ mijała z dnia na dzień. Odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym chłopiec nie wbił żadnego gwoździa. Poszedł wiec do ojca i powiedział mu, że tego dnia nie wbił żadnego gwoździa. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, kiedy nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim. Mijały dni...  i w końcu chłopiec mógł powiedzieć ojcu, że wyciągnął z płotu wszystkie gwoździe. Ojciec zaprowadził chłopca do płota i powiedział: "Synu zachowałeś się dobrze, ale zobacz ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz i mówisz mu coś brzydkiego, zostawiasz w nim ranę taką jak te dziury w płocie. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nie ważne ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie. Rana słowna boli tak samo jak fizyczna."

"Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak i On jest w światłości, to wtedy pozostajemy w łączności ze sobą, a krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to sami siebie zwodzimy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, to On jest tak wierny i sprawiedliwy, że odpuści nam grzeszy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeżeli mówimy, żeśmy nie zgrzeszyli, to czynimy Go kłamcą, a wtedy nie ma w nas Jego słowa." 1 J.1, 7-9

"Takie oto będzie Przymierze, które zawrę z domem Izraela: Po owych dniach - powiada Pan - wyryję moje Prawa w ich myślach i napiszę je na ich sercach, będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. Nikt już nie będzie pouczał swojego rodaka ani swego brata, mówiąc: Poznaj Pana! Albowiem wszyscy będą mnie znali, od najmłodszego do najstarszego. Będę wyrozumiały dla ich wykroczeń i nie będę pamiętał ich grzechów". Hebr.8, 10-12

wtorek, 25 stycznia 2011

...

"Uwielbiam Cię, Panie,
że każdy mój krok w Twoim kierunku
czyni Cię coraz większym,
coraz bardziej niepojętym.
Jesteś coraz bliżej i coraz trudniej
objąć Cię rękami, określić rozumem,
wypowiedzieć słowami.
Byłeś Bogiem dalekim,
teraz stajesz się wszystkim.

Jesteś w tym, czego pragnę,
Jesteś w tym, co podziwiam.
Radość nie w Tobie, nie jest radością,
Pokój bez Ciebie jest niemożliwy.
Uczysz mnie piękna przez to,
Co jest Twoim dziełem.

Bądź w tym, co tworzę swoim życiem
I kim jestem dla innych."

niedziela, 23 stycznia 2011

Czy jedna osoba może coś zmienić?

"Na jednym z naszych nabożeństw nawróciła sie kobieta, która nie mówiła po angielsku. Przyszła do mnie i powiedziała przez tłumacza: - Chcę zrobić coś dla Boga.- nie bardzo wiedziałem co jej odpowiedzieć. Bariera językowa będzie problemem dla tej kobiety z Puerto Rico, ponieważ nasi pracownicy muszą być w stanie komunikować się z wszystkimi. Więc powiedziałem jej po prostu, by kochała dzieci. (...) Okazało się, że na tydzień przed rozpoczęciem jazdy autobusem znalazła kogoś, kto nauczył ją mówić po angielsku: "Kocham cię" i "Jezus cię kocha". Kiedy wsiadała do autobusu, zajmowała miejsce w pierwszym rzędzie. Następnie wybierała najgorzej wyglądające dziecko w grupie i brała je na kolana. Przez całą drogę do Szkoły Niedzielnej i z powrotem szeptała mu do ucha: "Kocham cię", oraz " Jezus cie kocha". To wszystko, co umiała powiedzieć- to było wszystko, co potrafiła zrobić. (...) Chłopczyk miał około 3ch lat. Był chudy i zawsze brudny. Jeszcze bardziej znaczący był fakt, że dziecko nigdy nie wypowiedziało ani słowa.(...) Każdej soboty siadał na schodach przed swoim mieszkaniem w oczekiwaniu na transport. I za każdym razem czekała na niego kobieta z Puerto Rico. Brała tę małą istotę w swoje ramiona i sadzała na kolanach. Następnie ciągle mu powtarzała: "Kocham cię" oraz "Jezus cie kocha". Mówiła mu to przez całą drogę do szkoły niedzielnej i z powrotem. robiła tak tydzień, po tygodniu. Tygodnie zmieniały się w miesiące, a ona była wierna w swoim działaniu. (...)Podczas podróży kobieta również wzięła chłopca na ramiona. "Kocham cię"- powiedziała mu- "Jezus cię kocha". Kiedy autobus zatrzymał się przed jego budynkiem, chłopiec nie wybiegł z autobusu, jak miał to w zwyczaju. Odwrócił się i po raz pierwszy w naszej obecności zaczął mówić. Spojrzał w swoją ukochaną panią i powiedział: "J...Jaa... ko...cham... cięęę... te... też". Chłopiec wziął w ramiona kobietę, która sie o niego troszczyła i mocno ją przytulił. Działo się to o 14:30 w sobotnie popołudnie. Wieczorem, około 18:30, ciało chłopca zostało znalezione przy wyjściu przeciw pożarowym. Po południu byliśmy świadkami przełomu w jego życiu, wieczorem zabiła go własna matka. Biła aż do śmierci, następnie włożyła do worka na śmieci i wyrzuciła. Nikt nie jest wykwalifikowanym chrześcijaninem- ale wszyscy mamy swoje zadanie do wykonania, nieprawdaż? (...) Jestem przekonany, że niebo powiększyło się o jednego małego chłopca dzięi kobiecie, która nie mówiła po angielsku, ale miała naglące pragnienie zrobienia czegoś dla Boga. Poświęciła swój czas, aby trzymać małe, brudne dziecko w swoich ramionach i mówić mu, że je kocha. Uczyniła ogromną zmianę w jego życiu. Nikt nie przekona mnie, że jest inaczej.(...) -Czy uważasz, że jedna osoba może coś zmienić?- Tak, uważam, że jedna osoba może coś zmienić."

"Niezliczona ilość "dobrych chrześcijan żyje i umiera, czekając na powołanie od Boga- i nigdy nic nie robią w czasie oczekiwania. Bóg może wyraźnie przemówić przez płonący krzak lub słup ognia, ale nie musimy czekać na taki znak.(...) Co byś zrobił, gdyby twój dom zajął się ogniem, a byłoby w nim twoje dziecko? Powiedziałbyś: "Nie wejdę, dopóki Pan mi tego nie powie"? Nie! Wtargnąłbyś niezwłocznie do środka, ponieważ twoje dziecko potrzebuje ratunku. Wiedziałem, że potrzeba jest powołaniem. To jest naprawdę proste. My sami skomplikowaliśmy to, tak jak wiele innych rzeczy w życiu."

Bill Wilson "Czyje to dziecko?" Polecam.

czwartek, 20 stycznia 2011

Żródło miłości.

Znam tylko jedno źródło miłości. Miłości nie można wyczarować, udawać, wymusić. Bóg jest miłością- czystą, piękną, cierpliwą, przebaczającą, kochającą, oczyszczającą krynicą miłości. Dzięki Jego miłości żyjemy i dzięki niej mogliśmy poznać Boga poprzez Jego Słowo. Boża miłość jest wyrazem Jego chwały. Miłość daje, nawet jeśli w grę wchodzą wielkie koszty. Dlatego Bóg nie zawahał się i poświęcił swojego Syna, byśmy mogli dostąpić odkupienia od grzechów, wolności i wiecznego życia. Jezus jest objawieniem Bożej miłości. Gdy był tu na ziemi uzdrawiał, przebywał między ludźmi najbardziej dotkniętymi przez grzech i okazywał im łaskę, słuchał ich, rozmawiał z nimi, leczył, wyciągał ręce do człowieka, karmił głodnych, nikogo nie przekreślał, okazywał miłosierdzie, przebaczał, napominał, gromił gdy było trzeba, ale wszystko co czynił działo się w miłości. Ukochany Jezus. Ostatecznie umarł za nas na krzyżu. I rozciągnął szeroko ramiona, pozwolił je sobie przybić do belek krzyża, jakby chciał utulić cały świat w jego słabości, bólu i całym cierpieniu i grzechu z jakim się zmaga. Ukochany Jezus. Jak to napisał mój przyjaciel: "na myśl o Nim szczęka mi opada z zachwytu :)". Ukochany Jezus. "Nigdy nikt nie kochał mnie, jak Jezus, któż jak On potrafi wiernym być, On uwolnił mnie od moich win i grzechów, o jak błogo z nim mi żyć."

Myślę, że wielu Polaków kojarzy 13 rozdział 1 Listu do Koryntian, hymn o miłości. Jego parafraza mogłaby tak brzmieć:
"Jestem wobec ciebie cierpliwy, ponieważ cię miłuję i pragnę ci przebaczyć.
Jestem wobec ciebie cierpliwy, ponieważ cię miłuję i pragnę ci pomóc.
Nie zazdroszczę ci tego co masz, ani twoich darów, ponieważ cię miłuję i pragnę, aby było ci jak najlepiej.
Nie przechwalam się moimi osiągnięciami, ponieważ cię miłuję i pragnę usłyszeć o twoich osiągnięciach.
Nie jestem pyszny, ponieważ cię miłuję i pragnę wysoko ocenić cię przede mną samym.
Nie jestem surowy, ponieważ cię miłuję i troszczę się o twoje uczucia.
Nie zważam na siebie, ponieważ cię miłuję i pragnę zaspokoić twoje potrzeby.
Nie rozgniewasz mnie łatwo, ponieważ cię miłuję i pragnę nie zważać na twoje zniewagi.
Nie zapisuję twoich występków, ponieważ cie miłuję, a "miłość zakrywa mnogość grzechów."

"Naucz nas miłości, naucz nas Panie żyć!"
Życzę wszystkim i sobie gorącej miłości do Pana Jezusa, rozkochania w Nim. 

wtorek, 18 stycznia 2011

Bajka.

Lubicie bajki? Ja je uwielbiam. Uwielbiam je opowiadać, oglądać, słuchać i pisać. Myślę, że bajki są ważne w życiu człowieka zarówno tego kilkuletniego, jak i więcej letniego ;) Pan Jezus gdy przemawiał do tłumów, posługiwał się zwykle językiem obrazów, tak by ludzie mogli sobie wyobrazić daną sytuację i próbowali zrozumieć jej znaczenie i jak to sobie wyobrażam, by mogli doświadczyć przemiany serca. Być może znacie tą bajkę. Lubię do niej wracać. Od czasu, do czasu będę zamieszczać bajki na blogu. Ufam, że zrobi się Wam cieplej na sercu! Dzisiaj bajka o zasmuconym smutku. 
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. 
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. 

Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA".



czwartek, 13 stycznia 2011

Tylko łaska.

"Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili." Ef.2, 8-10

Bóg szuka człowieka. Bóg nawołuje. Bóg chce wylać na nas swoją łaskę. Łaską jesteśmy zbawieni prze wiarę. Z Bożej łaski mamy życie. Dzięki Bożej łasce możemy doświadczać radości i smutku. Dzięki Jego łasce możemy uczyć się, poznawać wszechświat, prawa natury, innych ludzi. Dzięki Bożej łasce możemy dzielić się miłością, ciepłem, dobrocią z ludźmi wokół nas. Dzięki Bożej łasce możemy doświadczać zmiany w sobie, w naszym życiu. Dzięki Bożej łasce oddychamy, poruszamy się, jesteśmy na tym świecie. Dzięki Bożej łasce możemy poznawać Jezusa, doświadczać bezwarunkowej miłości i pokoju, pomimo wszystko.

Jesteśmy Jego dziełem przeznaczonym do chodzenia w dobrych uczynkach. 

Dzięki Jego łasce możemy czynić dobrze. Dzięki Jego łasce możemy dzielić się tym, co dobre i piękne. Dzięki Jego łasce mamy dach nad głową i pożywienie. Dzięki Jego łasce mamy rodzinę. Dzięki Jego łasce możemy mieć życie wieczne, pomimo naszych grzechów. Dzięki Jego łasce możemy wszystko w Jezusie Chrystusie.

Jego łaska jest wszystkim czego potrzebujemy. Nasze uczynki nas nie zbawią. Zbawił nas Jezus, zapłacił nasz dług na krzyżu. Pokładajmy całkowicie swoją nadzieję w Bożej łasce. 

"Dlatego okiełzajcie umysły wasze i trzeźwymi będąc, połóżcie całkowicie nadzieję waszą w łasce, która wam jest dana w objawieniu się Jezusa Chrystusa." 1Pt.1, 13-19

http://www.youtube.com/watch?v=STmNGAEkm6o

Dziękuję Boże, że w swojej łasce chwyciłeś mnie za rękę.

sobota, 8 stycznia 2011

Przeszkody na drodze radości.

"Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!" Flp.4,4 
Myślę ostatnio nad tym, co może hamować doświadczanie radości w życiu chrześcijanina. Paweł w 1 Liście do Tesaloniczan 5, 16 pisze: "Zawsze się radujcie."  Co może zabierać nam radość z Boga, radość ze społeczności z Nim? Pierwsza myśl jak mi się nasuwa to grzech. Grzech niszczy społeczność z Bogiem i radość z Jego obecności. Odsuwa nas od źródła życia, którym jest Bóg. Dawid mówi w Psalmie 32, 3- 5: "Gdy milczałem, schły kości moje Od błagalnego wołania przez cały dzień. Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja, Siła moja zanikła jak podczas upałów letnich. Sela. Grzech mój wyznałem tobie I winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego. Sela." 
Kiedy nie odczuwamy radości w życiu, powinniśmy zajrzeć w swoje serce, zbadać swoje życie. Czy jest coś, co czynimy lub uczyniliśmy, co nie podoba się Bogu, a co powinniśmy wyznać? Kiedy naszymi sercami żądzą złe postawy, nie może w nim być miejsca na doświadczanie Bożej radości. 
"Ponadto, bracia moi, radujcie się w Panu." Flp.3, 1 "My bowiem jesteśmy obrzezani, my, którzy czcimy Boga w duchu i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a w ciele ufności nie pokładamy." Flp.3, 3
Czym jest pokładanie ufności w ciele? Wnioskując z wypowiedzi apostoła Pawła jest to poleganie na obrządkach religijnych, na swoich dobrych uczynkach. "Nawet sukces w dziele Pana będzie złamaną trzciną, jeśli w nim poszukiwać będziemy bezpieczeństwa." (Sanderson) 
"Powróciło tedy owych siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: Panie, i demony są nam podległe w imieniu twoim. Rzekł więc do nich: Widziałem, jak szatan, niby błyskawica, spadł z nieba. Oto dałem wam moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam nie zaszkodzi. Wszakże nie z tego się radujcie, iż duchy są wam podległe, radujcie się raczej z tego, iż imiona wasze w niebie są zapisane." Łk.10, 17-20 
Pan Jezus w tym fragmencie wskazuje uczniom gdzie powinno być umiejscowione źródło ich radości. Ostrzegał ich by, ich sukces w służbie dla Niego nie był podstawą do radości. Dlaczego? Myślę, że dlatego, że tylko radość w Panu jest trwałym i pewnym gruntem. 
Radość może być hamowana w naszym życiu przez karanie. "Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało." Hebr.12, 11 Karcenie nie jest radosnym doświadczeniem i nie ma takim być. Bóg oczyszcza nas z grzechu i pokazuje nam nasz grzech poprzez trudne sytuacje życiowe. Oczywiście wiąże się to z cierpieniem, bo nasza grzeszna natura nie lubi współpracować z Bogiem i jest oporna na zmiany.
Próby wiary należą również do trudności, które mogą hamować radość w naszym życiu. Jednak Jakub zachęca nas: "Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków." Jak.1,2- 4 
Próby wiary kształtują naszą ufność do Boga, wzmacniają wiarę w Boże obietnice i wzmagają zależność od Niego. Uczą nas jak ufać Bogu niezależnie od okoliczności jakie nas dotykają. Ich celem jest udoskonalanie nas poprzez poleganie na Bogu. Gdy zdajemy sobie z tego sprawę łatwiej przechodzi się przez doświadczenia.

środa, 5 stycznia 2011

Ewangelia dla dzieci.

Dzisiaj mieliśmy spotkanie z dziećmi- przyszło 5-ciu chłopców. Zapatrzeni, słuchali uważnie i włączali się do rozmowy. Mówiliśmy jaki jest Bóg, że jest wieczny tzn. nie ma początku, ani końca, nikt Go nie stworzył. Był od zawsze. I tu historyjka. Był sobie pewien mądry człowiek o imieniu Augustyn, który chciał w pełni zrozumieć Boga. Pewnego dnia poszedł nad jezioro i zobaczył tam małego chłopca, który wykopał w piasku rowek i biegał w tą i z powrotem wlewając do rowka wodę z jeziora. Augustyn zapytał- "Co robisz?" Na co chłopiec odpowiedział: "przelewam jezioro do mojego dołka". Augustyn roześmiał się i powiedział do chłopca, że to niemożliwe, by w takim małym rowku zmieściło się całe jezioro. Uświadomił sobie tym samym, że człowiek nie jest w stanie w pełni pojąć Boga. Nasze umysły mają ograniczoną pojemność tak jak ten rowek. Nie jesteśmy w stanie w pełni pojąć wielkości, wszechmocy, mądrości i miłości Boga. Dlatego nigdy nie znudzi nam się Jego poznawanie. 
Rozmawialiśmy też o tym, co robimy, gdy kogoś nie znamy, a chcemy go poznać. Odpowiedzi były różne: patrzymy na jego wygląd, pytamy go kim jest, pytamy jego mamę jakim jest człowiekiem, jeśli to sławna postać, to możemy przeczytać o niej w gazecie. Podobnie jest z Panem Bogiem i nami: możemy dowiedzieć się o Nim z Biblii, którą nam zostawił, abyśmy ją czytali i przez to mogli Go poznać. 
Mówiliśmy też o tym, że Bóg jest Duchem. To znaczy w jednym czasie może być wszędzie tam, gdzie chce- nie ogranicza Go cielesne ciało. Jednocześnie jest w Indiach, Europie a nawet w Chicago (dzieci wymieniały państwa;)). 
Mówiliśmy co to znaczy mieć społeczność z Bogiem. To znaczy byśmy zostali Jego przyjaciółmi. Co robisz z przyjacielem? Spędzasz czas, lubisz z nim rozmawiać i poznawać go, dzielisz z nim smutki i radości. Podobnie jest z Panem Bogiem i nami- On chce byśmy Go kochali i rozmawiali z Nim i spędzali z Nim czas podczas czytania Biblii i modlitwy. Jest do naszej dyspozycji w każdej chwili. Co stoi na przeszkodzie byśmy byli w społeczności z Bogiem? Nasz grzech. W jaki sposób możemy się go pozbyć? Dzieci odpowiadały: przez dobre uczynki, przez spowiedź, przez chodzenie do kościoła, przez modlitwę. Biblia mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć. Jedynie wiara w Pana Jezusa, w to, że On umarł zamiast mnie na krzyżu i w to, że Jego krew ma moc oczyścić mnie z grzechu i szczera prośba do Boga by oczyścił moje serce z grzechu może usunąć mój grzech. 
Zadaliśmy sobie również pytanie: co to znaczy wielbić Boga? Śpiewać dla Niego, modlić się do Niego, spędzać z Nim czas, wyrażać Mu nasz szacunek, wdzięczność i podziw. Mówiliśmy o trzech bardzo ważnych słowach: proszę, przepraszam, dziękuję i że Bóg chce byśmy Mu dziękowali, byśmy prosili Go o dobre rzeczy i byśmy przepraszali Go za nasze złe uczynki i prosili o wybaczenie. 
Potem piliśmy herbatę i jedliśmy bułeczki z nutellą. Chłopcy wysmarowali sobie buzie i śmiali się. :) Radosny czas. Bóg jest cudowny, że przychodzi do nas jak do dzieci i traktuje nas jak swoje dzieci, bo nimi jesteśmy.

"Pewnego razu ludzie przynosili do Jezusa dzieci, żeby je pobłogosławił. Uczniowie zabraniali im tego. Jezus oburzył się i przykazał, aby pozwolili dzieciom przychodzić do Niego. Później powiedział: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego.” (Ewangelia Marka 10, 13-16).

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Zmiana wymaga czasu.

Czytałam ostatnio książkę "Byłam po drugiej stronie lustra." Opowiada historię dziewczyny chorej na schizofrenię. Poniższe cytaty pochodzą z tej książki. Skłoniły mnie do refleksji.
"Ludzie są czasem w lepszej formie, a czasem w gorszej i popełniają wówczas błędy. I to jest w porządku. Tak ma prawo być. Nawet najpiękniejszy krzew różany w styczniu wygląda jak kolczasty patyk. Takie już są róże, musimy tylko pamiętać, aby nie podejmować ważnych decyzji ani nie oceniać swojej wartości akurat w tym momencie. Ta sama róża, która nadaje się jedynie do wyrzucenia na kompost zimą, następnego lata staje się upajająco pachnącym objawieniem piękna. Rzeczy się zmieniają. Nic nie kwitnie bez przerwy. Ważne jest, abyśmy pomagali sobie nawzajem w stworzeniu takiej wspólnoty, która jest dostatecznie pojemna i cierpliwa, aby nie skazywać żadnej rośliny na zagładę przed czasem jej kwitnienia."
"Można było skupiać się na statystykach: „w zasadzie to niemożliwe, abyś osiągnęła swój cel.” Albo można było skoncentrować się na nadziei: „ludzie są nieprzewidywalni, zawsze istnieje szansa, że wszystko potoczy się dobrze, jeśli będziemy mnóstwo pracować i damy sobie dość czasu.” Obie te wypowiedzi są równie „prawdziwe.” Ale wywierają zupełnie odmienny wpływ. I mają bardzo różną treść. Druga niesie wielki ładunek nadziei. Pierwsza wprost przeciwnie. Gdybym mogła wybierać, zawsze wolałabym prawdę zawierającą nadzieję. Po prostu dlatego, że jest najzdrowsza i sprawia najmniej bólu. I ponieważ nie wyklucza tego, że cuda naprawdę od czasu do czasu się zdarzają. I to już samo w sobie jest dosyć ważne."

Człowiek potrzebuje czasu by się zmienić. Bóg ma wystarczająco dużo czasu. Jest cierpliwy. Bóg nigdy Cię nie przekreśla. On ma moc odmienić Twoje życie i da Ci na to tyle czasu, ile potrzebujesz. A cuda często się zdarzają w Jego obecności.