wtorek, 26 kwietnia 2011

Droga powrotna do Ojca.

"Potem rzekł: Pewien człowiek miał dwóch synów. I rzekł młodszy z nich ojcu: Ojcze, daj mi część majętności, która na mnie przypada. Wtedy ten rozdzielił im majętność. A po niewielu dniach młodszy syn zabrał wszystko i odjechał do dalekiego kraju, i tam roztrwonił swój majątek, prowadząc rozwiązłe życie. A gdy wydał wszystko, nastał wielki głód w owym kraju i on zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł więc i przystał do jednego z obywateli owego kraju, a ten wysłał go do swej posiadłości wiejskiej, aby pasł świnie. I pragnął napełnić brzuch swój omłotem, którym karmiły się świnie, lecz nikt mu nie dawał. A wejrzawszy w siebie, rzekł: Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich.Wstał i poszedł do ojca swego. A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec, użalił się i pobiegłszy rzucił mu się na szyję, i pocałował go. Syn zaś rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim. Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi, i przyprowadźcie tuczne cielę, zabijcie je, a jedzmy i weselmy się, dlatego, że ten syn mój był umarły, a ożył, zginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić." Łk.15, 11-24
Dla niemoralnego syna, droga powrotna do Ojca stanowiła proces, on stracił coś realnego- stracił rodzinę. Jego zachowanie miało znaczenie i przyniosło pewne konsekwencje. Zobaczył koniec swojej własnej drogi i dzięki temu mógł odnaleźć drogę powrotną do Ojca. Musiał otworzyć swoje serce na zmianę. Zobaczył, że jest zgubiony, a myślał, że odnajdzie swoją wartość. Tracimy tylko te rzeczy, które mają dla nas wartość. Zagubiona owca jest także owcą. Zagubiona drachma jest drachmą. Zagubiony syn, jest synem, ale zagubionym, który ma swoją WARTOŚĆ. To, że jesteśmy zagubieni, oznacza dla Jezusa, to że mamy wartość. Czujemy się zgubieni, ponieważ mamy wartość. Dlatego niemoralny syn nie mógł dalej znieść takiego życia. Musiał wrócić do ojca, bo miał wartość. Widział swoją wartość, gdy patrzył na ojca. Jego ojciec był taki dobry, traktował swoich niewolników bardzo dobrze. chciał zacząć od bycia niewolnikiem ojca. Zaakceptował łaskę ojca. Uznał, że nie jest godny, by nazwać się jego synem. Łaska Boża nie jest zapłatą za dobre uczynki, jest darem.
"Starszy zaś syn jego był w polu. A gdy wracając zbliżył się do domu, usłyszał muzykę i tańce. I przywoławszy jednego ze sług, pytał, co to jest. Ten zaś rzekł do niego: Brat twój przyszedł i ojciec twój kazał zabić tuczne cielę, że go zdrowym odzyskał.  Rozgniewał się więc i nie chciał wejść. Tedy ojciec jego wyszedł i prosił go. Ten zaś odrzekł ojcu: Oto tyle lat służę ci i nigdy nie przestąpiłem rozkazu twego, a mnie nigdy nie dałeś nawet koźlęcia, bym się mógł zabawić z przyjaciółmi mymi. Gdy zaś ten syn twój, który roztrwonił majętność twoją z nierządnicami, przyszedł, kazałeś dla niego zabić tuczne cielę. Wtedy on rzekł do niego: Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje jest twoim. Należało zaś weselić się i radować, że ten brat twój był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się."Łk.15, 25-31
Syn moralista musiał zrozumieć, że ma brata. Gdy rozmawia z ojcem mówi, "ten twój syn", zaś ojciec mówi: "twój brat", ważniejsze jest to, że on jest twoim bratem, a nie moim synem. Moralista musiał zobaczyć w swoim bracie, brata, zacząć traktować go jak brata. Musimy patrzeć na ludzi jak na braci i siostry. Ojciec jest ojcem. Ojciec mówi również do moralisty, że jest jego synem, że może korzystać z wszystkiego, co należy do niego. Wszystko co moje, jest twoje. Możesz poznać wszystkie sekrety Boga. Bóg chce, byśmy mieli Jego myśli w naszych sercach, byśmy znali Jego zamysły. Musimy słuchać naszej rodziny, przyjaciół, dzielić się życiem z innymi ludźmi, nie żyć egoistycznie. Moralista był posiadaczem dziedzictwa ojca- "wszystko, co moje jest twoje"- możesz tego używać, być szczęśliwym w życiu. Jako chrześcijanie musimy rozpoznać nasze dziedzictwo, musimy rozpoznać, kim jest nasz Ojciec i kim są nasi bracia. 
Jezus ma dla Ciebie i mnie wąską drogę, nową drogę i potrzebujemy Bożej łaski do życia i chodzenia po tej drodze. Bez Bożej łaski, utoniesz w grzechu, albo będziesz osobą moralną, która nie będzie potrafiła dostrzec kim jest ojciec i bracia i będzie nieszczęśliwa, zamknięta na piękno dookoła, wszystko będzie ją obciążać. Jezus pokazuje nam, jak być dobrym synem. Jesteśmy zgubieni, musimy poznawać Go, On nas oczyści i da nam nowe, piękne szaty, nowe życie, uczyni z nas ludzi, którzy będą podobni do Niego, którzy staną się tacy jak On- kochający, sprawiedliwi, posłuszni Bogu, wierni, czyści, wolni od grzechu, radośni, pełni wiary, nadziei i pokoju. Musimy tylko być blisko Jezusa i ufać Bogu, że przemianę jaką rozpoczął w naszych sercach ma moc i wykonać do końca.

środa, 20 kwietnia 2011

Dwóch synów.

Myśli w tym poście to notatki wykładu Joao Martisa, takie świeże (moim zdaniem) spojrzenie na przypowieść o synu marnotrawnym. Zadziwiające, że tak dużo mówi się o postawie syna który zabrał majątek i odjechał, a tak niewiele o postawie drugiego syna.
Prawdopodobnie Pan Jezus nigdy nie zbudowałby żadnej organizacji. Dla Niego najważniejsi byli ludzie. Religijni ludzie myślą, że są lepsi od innych. Wg nich istnieją tzw. dobrzy ludzie i źli ludzie. 
Obydwu synów z przypowieści o marnotrawnym synu, musiało zrozumieć, że potrzebują pomocy, że oboje są zgubieni. Jezus pokazał serce Ojca i podzielił się nim ze słuchającymi tej przypowieści.
Syn pierwszy- amoralny syn, to indywidualista, który ma prawo wybierać czego chce. To on decyduje, co jest dla niego najlepsze. Jest samolubny, skoncentrowany na sobie i niech nikt się nie waży mówić mu, co ma robić. Życie należy do niego, będzie robić to, co chce. Wybiera by żyć z dala od innych ludzi, nie chce by ktoś z bliskich widział, co robi, jak żyje. Jeśli ktoś z jego domowników by wiedział co robi, wypominałby mu jaki był kiedyś i jaki jest teraz. Miał grzech na sumieniu i nie chciał, by ktoś zobaczył, że skończył w zagrodzie dla świń.
Niektórzy ludzie chcą być daleko. Każdy ma swoje własne sumienie. Są ludzie, którzy nie chcą być blisko Boga i ludzi, ponieważ głos ich sumienia nie daje im spokoju. Nie chcą słyszeć napomnień ze strony  bliskich . Wystarczy, że męczy ich ich własne sumienie. Ich jedynym pragnieniem jest uzyskanie satysfakcji z życia- chcą doświadczyć i konsumować wszystko, co tylko się da. Myślą tylko o sobie, nikt nie może za nimi nadążyć. Gonią za coraz to nowszymi emocjami i zaspokajaniem swoich potrzeb. Jednak wszystko ma swoje ograniczenia, limity.
Drugi syn- moralista, to człowiek, który nigdy nie był na imprezie. Zawsze jest nieszczęśliwy i niezadowolony. Nic go nie cieszy, nie daje mu radości w życiu. Nie wie jak być szczęśliwym i jak sprawić by inni byli szczęśliwi. Jest bardzo religijną osobą. Jednakże nie jest wolny, nigdy nie doświadczył wolności. Jedynie reguły i obowiązki oraz ich wypełnianie, są dla niego ważne. Jego przyjaciele są tacy, jak on. Moralista nie odczuwa potrzeby by cokolwiek świętować. Tak naprawdę też nie ma relacji z ojcem, nie dzieli z nim swojego życia, nie łączy ich zażyła więź. Dlaczego jego życie jest poddane ojcu? Dlaczego jest mu posłuszny? Ponieważ się boi. Myśli, że ojciec jest jak szef, który nie gra fair, że jest człowiekiem cynicznym, nieczułym i chłodnym i tylko czeka aż powinie się mu noga, by go ukarać. Jeśli jesteśmy szczerzy wobec  siebie odnajdziemy w sobie cechy obydwu synów. Który z  nich przypomina bardziej Ciebie? Jak myślisz dlaczego?
Zarówno moralista jak i amoralny syn pogubili się gdzieś w życiu i do końca nie wiedzieli, kim są i kim jest dla nich ojciec. Oboje musieli odnaleźć drogę powrotną do ojca. Ale o tym w następnym poście.

środa, 6 kwietnia 2011

Boża miłość lekarstwem na wszelki lęk

Co stanowi przeszkodę w nawiązywaniu kontaktu z innymi ludźmi? Co sprawia, że czujemy się samotni, niepotrzebni, że zamykamy się w swoim świecie? Myślę, że w dużej mierze lęk. Lęk może paraliżować, odbierać radość życia, rodzić poczucie bezradności, wywoływać choroby psychiczne. Jakie są przyczyny lęku? Czego się boimy? Niezrozumienia, odrzucenia, że ktoś pomyśli, że jesteśmy jacyś dziwni, gdy z byle powodu zaczniemy z kimś rozmawiać, czy okażemy obcej osobie życzliwość. Skąd wynikają te myśli? Myślę, że z samolubstwa. Nie chcemy by ktoś o nas źle myślał, nie chcemy być uważani za dziwaków, zostać urażeni, czy odrzuceni. Z drugiej strony możemy być tak zapatrzeni w siebie i swoje problemy, że nie dostrzegamy ludzi wokół nas i  stajemy się obojętni na ich potrzeby. Możemy wyznawać zasadę: nie znam go i nie będę się zbliżać. Boimy się, że nasza samoocena może ucierpieć.
Myślę, że w  naszym życiu może panować dziwne rozdwojenie. Wiemy, ze Bóg jest kochającym Ojcem, źródłem pokoju, miłości i radości, że jesteśmy pomimo naszych grzechów kochani przez Niego i akceptowani, że mamy przebaczone grzechy, że jesteśmy cenni dla Boga, że On kieruje naszym życiem. Możemy wiedzieć te rzeczy i żyć w lęku, tak, jakby to co wiemy o Bogu i o tym, co On myśli o nas było kłamstwem. W naszym umyśle toczy się ciągła walka- między Bożymi myślami a kłamstwami szatana. Jeśli nasza wartość jest w Bogu, nic nie może jej naruszyć- ani odrzucenie ze strony ludzi, ani niezrozumienie, ani to, czy ktoś myśli o mnie, że jestem dziwna. Lęk rodzi się z samolubstwa.- obawy, że mogę utracić poważanie, swoją pozycję, akceptację ze strony ludzi. 
Co jest lekarstwem na lęk i samolubstwo? Miłość, przyjaźń- nie tylko do tych, których znam i ale również do osoby, która akurat jedzie ze mną w tramwaju, którą mijam na ulicy, którą poznałam na face booku. O ile lepszy i piękniejszy byłby świat, gdybyśmy tylko częściej uśmiechali się do siebie, czy mówili "dzień dobry " nawet nieznajomym. Wystarczy odrobina serdeczności, by ten świat stał się lepszy.
Apostoł Jan w 1 Liście Jana 4, 18 napisał: "W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości."
W miłości nie ma lęku- nie ma obaw, czy ktoś mnie odrzuci czy nie, czy mnie zrani, czy zrozumie. W miłości jest troska o dobro drugiej osoby, o to, co dobrego mogę zrobić dla kogoś, o to jak mogę komuś pomóc, o to, jak okazać drugiemu człowiekowi Bożą miłość. Bóg umiłował cały świat, wszystkich ludzi, nie tylko garstkę "wybranych". Idąc śladami Jezusa mamy wyzbywać się lęku poprzez poznawanie Boga i tego kim jesteśmy w Nim i okazywać wszystkim ludziom wokół nas Bożą miłość. 
"W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk." Boża miłość jest lekarstwem na wszelki lęk.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Nad Jeziorem Szmaragdowym.













Kochani, mam nadzieję, ze nie czytacie dzisiaj mojego bloga, przynajmniej nie teraz, bo tak pięknie za oknem. Wiosna wróciła- ptaki koncertują, rośliny budzą się do życia. Gdy byłam dzisiaj na spacerze nad jeziorem wszędzie na ścieżkach skakało pełno  ropuch i żab, musiałam chodzić nieomal na palcach, by nikogo nie zdeptać. Słyszałam dzięcioła i kojący szum drzew. Słońce, wiatr, spokój.. Przyroda pokazuje, że życie może być takie proste i piękne. 
Znalazłam też dzisiaj szmaragd- myśl:  "Bóg nie prosi nas, byśmy oceniali, czy ktoś zasługuje na pomoc. On nas prosi, byśmy mu pomogli." Łatwo żyć obok ludzi, trudniej z nimi i nie przestawać ich kochać jak Jezus.  
Polecam wszystkim spacer, szczególnie zapatrzonym w komputer! Też zaraz znowu wychodzę z domu. Tym razem do parku całego w fioletowych krokusach. Słonecznego dnia!