niedziela, 27 lutego 2011

Szeroko otwarte ramiona.

"Jedną z możliwości, jakie miał syn marnotrawny było udawanie. (Łk.15: 11-27) Mógł wrócić do dawnej maskarady i twierdzić, że wszystko jest w porządku. Mógł spędzić całe życie w zagrodzie dla świń i udawać, że to pałac. Nie zrobił jednak tego. Coś mu nagle podpowiedziało, że nadszedł czas prawdy. Spojrzał w lustro w kałuży. Twarz, którą ujął, nie była ładna- brudna i opuchnięta. Odwrócił od niej wzrok. „Nie myśl o tym. Nie masz gorzej niż inni. Jutro będzie lepiej.” Kłamstwa spodziewały się przychylnego przyjęcia. Przedtem zawsze je znajdowały. „Nie tym razem”- wymamrotał i znowu przyjrzał się swojemu odbiciu. „jakże nisko upadłem”- oto pierwsze słowa prawdy. Zajrzał sobie prosto w oczy. Pomyślał o ojcu. „Zawsze mówiono, że mam twoje oczy.” Przypomniał sobie pełen cierpienia wzrok ojca, gdy powiedział mu, że opuszcza dom. „Jakże musiałem cie zranić.” Do kałuży popłynęła łza. Po niej następna. I jeszcze jedna. Tama została przerwana. Ukrył twarz w brudnych dłoniach, gdy tymczasem łzy zrobiły to, co robią najlepiej- opłukały mu duszę. Siedział jeszcze przez jakiś czas nad kałużą z twarzą mokrą od łez. Po raz pierwszy od bardzo dawna pomyślał o domu. Wspomnienia rozgrzały mu serce. Wspomnienia o wspólnych obiadach, którym towarzyszył śmiech. O ciepłym łóżku. O wieczorach spędzonych razem z ojcem na ganku, gdzie słuchali koncertu polnych świerszczy. „Ojcze!- wypowiedział to słowo na głos, wpatrując siew swoje odbicie- mówili, że jestem do ciebie podobny. Teraz nawet ty byś mnie nie poznał. O Boże, wszystko popsułem.” Wstał i zaczął iść. Droga do domu była dłuższa niż pamiętał. Szedł w podartym ubraniu, z potarganymi włosami i oblepionymi błotem stopami. Ale nie przeszkadzało mu to, bo po raz pierwszy w kalejdoskopie nieszczęść miał czyste sumienie. Wracał do domu całkowicie odmieniony. Nie domagał się rzeczy, na które niegdyś we własnym mniemaniu, zasługiwał, lecz zadowalał się tym, co dostawał. Przestał mówić: „Daj mi.”, a zaczął mówić: „Pomóż mi.”. Pokora zastąpiła nieposłuszeństwo. Wrócił by prosić o wszystko, nie mając do zaoferowania nic w zamian. Nie miał pieniędzy. Nie miał usprawiedliwienia. Nie miał też pojęcia, jak bardzo ojciec za nim tęsknił. Nie miał pojęcia, jak często ojciec, w przerwie między zajęciami, spoglądał w stronę głównej bramy, wyglądając syna. Nie miał pojęcia, ile razy ojciec budził się w środku nocy po męczącym śnie i wchodził do pokoju syna, by posiedzieć na jego łóżku. Nigdy by nie uwierzył, ile czasu spędził ojciec siedząc na ganku obok pustego fotela na biegunach, pragnąc znów ujrzeć tę postać, ten charakterystyczny chód, tę twarz. Gdy syn zbliżał się do domu, jeszcze raz powtórzył mowę, którą miał wygłosić. „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie (...)” (Łk.15: 21) Zbliżył się do bramy i położył rękę na klamce. Już miał ją nacisnąć, gdy zawahał się. Nagle plan powrotu do domu wydał mu się głupi. „Po co?”- zapytał sam siebie- czy mam jakieś szanse?” Opuściła go odwaga, odwrócił się i postanowił odejść. Usłyszał wówczas kroki. Ktoś biegł. Nie odwrócił się, żeby spojrzeć kto. Pewnie służący, który chce mnie odpędzić lub mój starszy brat, by dowiedzieć się, co tu robię. Postanowił odejść. Lecz głos, który usłyszał nie należał ani do służącego, ani do brata; był to głos ojca
- Synu!
- Ojcze?
Odwrócił się by otworzyć bramę, lecz ojciec już to zrobił. Syn spojrzał na ojca, któremu po policzkach spływały łzy i który rozpostarł ramiona w powitalnym geście.
- Ojcze, zgrzeszyłem- słowa zostały stłumione, gdy syn ukrył twarz w ramionach ojca. Obydwaj płakali. Przez chwilę, która wydawała się wiecznością, stali w bramie spleceni w uścisku. Słowa były niepotrzebne. Okazano skruchę, uzyskano przebaczenie. Chłopiec był w domu. Jeżeli w powyższej historii znajduje się scena, którą warto byłoby namalować i oprawić w ramki, to ta, w której ojciec otwiera szeroko ramiona. Jego łzy są wzruszające, uśmiech poruszający, a ręce zapraszają do domu. Wyobraź sobie te ręce. Mocne palce. Dłonie pokryte bruzdami. Rozpostarte szeroko jak wrota, nie pozostawiają żadnego wyboru- można tylko wejść. Ciekawe czy Jezus gestykulował, opowiadając tę historię o kochającym ojcu. Gdy dotarł do momentu powitania syna, czy rozpostarł szeroko ramiona, by zilustrować swoje słowa? Czy dostrzegał myśl swoich słuchaczy: „Ja nigdy nie wróciłbym do domu. Nie po tym, co zrobiłem”? Czy widział gospodynię domową ze spuszczonym wzrokiem i przedsiębiorcę, kręcącego głową, jakby mówił: „Nie mogę zacząć wszystkiego od nowa. Sprawy za bardzo się skomplikowały”? I czy nie rozpostarł ramion jeszcze szerzej, jakby mówiąc: „Ależ możesz. Możesz wrócić do domu.”? Nie wiem, czy to zrobił. Lecz wiem, że później tak się stało. Później rozpostarł ramiona najszerzej jak mógł. Tak szeroko, że aż zabolało. I by udowodnić, że ich nigdy nie opuści, kazał je sobie przybić gwoździami do krzyża. Pozostają rozpostarte do dzisiaj.”
Zawsze możesz wrócić i zacząć wszystko od nowa z Jezusem.

czwartek, 24 lutego 2011

Bóg i człowiek we właściwej perspektywie.

"Jeśli twój Bóg jest wielki, twoje problemy są małe. Jeśli twój Bóg jest mały, wielkie są twoje problemy. To naprawdę jest aż takie proste. Gdy Bóg jest wielki, każdy pozorny problem zmienia się w dobrą szansę. Gdy Bóg jest mały, każdy problem staje się przeszkodą. (...)
"Oto Wszechmocny, Jahwe przychodzi w mocy, jego ramię włada.  Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Jak pasterz będzie pasł swoją trzodę, do swojego naręcza zbierze jagnięta i na swoim łonie będzie je nosił, a kotne będzie prowadził ostrożnie." Iz.40, 10-11 Pan uczyni nam dwie rzeczy- będzie nas karmił i będzie nas prowadził. Bóg przyjął na siebie odpowiedzialność za zaspokojenie wszystkich naszych potrzeb. Podobnie też zajmuje się prowadzeniem nas zgodnie ze swoją wolą. (...)
"Kto kieruje Duchem Pana, a czyja rada pouczyła go? Z kim się naradzał, aby nabrać rozumu i nauczyć się właściwej drogi? Kto uczył go poznania i wskazał mu drogę rozumu" Iz.40, 13-14
Dlaczego właściwie nikt nigdy nie był doradca Boga? Albo dlaczego nikt nigdy nie wskazywał Mu drogi postępowania? Mówiąc krótko, było tak dlatego, ponieważ On nigdy nie musiał o to prosić. On sam powiedział: "...Ja jestem Bogiem i nie ma innego, jestem Bogiem i nie ma takiego jak Ja. Ja od początku zwiastowałem to, co będzie, i z dawna to, co jeszcze się nie stało. Ja wypowiadam swój zamysł, i spełnia się on, i dokonuję wszystkiego, czego chcę" Iz.46, 9-10
"Oto narody są jak kropla w wiadrze i znaczą tyle, co pyłek na szalach wagi, oto wyspy ważą tyle, co ziarnko piasku. Nawet Libanu nie starczy na ogień ofiarny, a jego zwierzyny na całopalenie. Wszystkie narody są niczym u niego, uważa je za pustą nicość." Iz.40, 15-17 Te słowa stawiają świat we właściwej perspektywie. Bardzo łatwo można się zniechęcić, patrząc na złe strony życia- degenerację ludzkości, naszą skłonność do zła, niemożność kontrolowania samych siebie, fakt, że rozwój techniki w wielu wypadkach tylko powiększył nasze problemy- wszystko to wystarczy, by ludzie stali się cyniczni i zgorzkniali. Toczy się wojny albo wzrasta plaga przestępczości, wybuchają skandale, albo spotyka nas klęska żywiołowa. Zawsze coś nie tak, jak być powinno. Światowe mocarstwa nie mają wpływu na losy ludzi, nie mają go tez czołowe postacie świata, czy to w dziedzinie gospodarki, polityki czy filozofii. Bóg mówi, że najpotężniejsze narody stanowią mniej niż kropla wody w wiadrze i mniej się liczą niż mikroskopijny pyłek na szali. To On ma władzę!
"Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość." Iz.40, 28 Pan Bóg nigdy się nie męczy, jego umysł nigdy Go nie zawodzi. Zawsze wie, co czynić i gdzie się udać. Jego władza jest doskonała i absolutna. Bóg nigdy sienie myli. Gdybyśmy chcieli w to wierzyć, wiele naszych problemów zostałoby rozwiązanych. Najwspanialszą rzeczą, jakiej dowiadujemy się z Biblii, jest to, że Bóg zawsze kieruje się naszym prawdziwym dobrem. Nie che nam szkodzić. Wszystkie Jego zamysły względem nas są dobre. Chce, aby każdemu z nas działo się jak najlepiej. Tak więc Bóg sam zrezygnował z możliwości szkodzenia nam, ze względu na obietnice, jakie nam złożył.  (...)
"Ja, jedynie Ja, jestem Panem, a oprócz mnie nie ma wybawiciela. Ja zwiastowałem, wybawiałem i opowiadałem, a nie kto inny wśród was, i wy jesteście moimi świadkami - mówi Pan - a Ja jestem Bogiem i nadal nim będę, a nie ma nikogo, kto by mógł wyrwać z mojej ręki. Gdy ja coś czynię, któż to zmieni?" Iz. 46,11-13 Biblia naucza, ze Bóg jest Zbawcą człowieka. On i tylko On może zbawiać. W rezultacie tylko On jest naszym bezpieczeństwem. (...) "Poza mną nie znajdziecie bezpieczeństwa".
"Głos mówi: Zwiastuj! I rzekłem: Co mam zwiastować? To: Wszelkie ciało jest trawą, a cały jego wdzięk jak kwiat polny. Trawa usycha, kwiat więdnie, gdy wiatr Pana powieje nań. Zaprawdę: Ludzie są trawą! Trawa usycha, kwiat więdnie, ale słowo Boga naszego trwa na wieki."
Oto jak Bóg i Pismo Święte patrzą na człowieka. Nie jako na wspaniałego, samowystarczalnego twórcę swego losu, ale jako podobnego trawie polnej, która dziś jest, a jutro znika. "Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje się na krótko,a potem znika." Jk.4,14 
Ustawienie Boga i człowieka we właściwej perspektywie pozwala nam zrozumieć, że wszelkie zło i klęski spadające na człowieka są skutkiem jego własnego szaleństwa i grzeszności.. Na odwrót: całe dobro, które nas spotyka, jest skutkiem Bożej łaski i miłosierdzia. (...) Jak często zachodzą w naszym życiu wydarzenia będące częścią doskonałego Bożego planu, a które my, patrząc na nie ze złej perspektywy, uważamy za niepomyślne. Weźmy np.krzyż na Golgocie. Gdybyśmy byli, ty i ja, owego pamiętnego dnia pomiędzy uczniami, bez wątpienia uznalibyśmy ukrzyżowanie za tragedię. (...) Jednakże z perspektywy 2000 lat, krzyż i pusty grób nie ukazują się nam jako nieszczęście i klęska, lecz jako triumf i zwycięstwo." 

W. A. Heinrichsen "Nikt nie rodzi się uczniem Chrystusa."

niedziela, 20 lutego 2011

Credo chrześciajnina.

W Księdze Jozuego Bóg mówi: "Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło." (Joz.1,8) Bóg obiecuje błogosławieństwo dla tych, którzy słuchają Jego Słowa, postępują ściśle według tego, co w  nim zawarte, rozmyślają o nim we dnie i w nocy. W Liście do Galacjan 5,7 czytamy: "Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie." To co zasiejemy, wyda plon i będziemy ten plon zbierać. Jeśli będziemy siać dobre myśli, dobre uczynki, zbierzemy błogosławieństwo. Jeśli zaś zabiegamy o uznanie świata, sprzeciwiamy się prawdzie i poddajemy się w niewolę nieprawości, zbierzemy gniew i pomstę Boga.
Apostoł Paweł w 1 Tes.2, 12 mówi, że napominał, zachęcał i nawet zaklinał Tesaloniczan, by prowadzili życie godne Boga. W kolejnym wersecie Paweł dziękuje Bogu, iż Tesaloniczanie przyjęli Boże Słowo, które jest prawdziwe i skutecznie działa w życiu tych, co w nie wierzą. 
Do nas należy przyjęcie Słowa i proszenie Boga w modlitwie, by ono skutecznie w nas działało. 

W Liście do Rzymian 12, 9-21 znajduje się coś na wzór credo chrześcijanina. Odnajdujemy tam słowa zachęty i napomnienia:
- miłujmy nieobłudną miłością
- brzydźmy się złem
- trzymajmy się dobrego
- miłujmy jedni drugich miłością braterską
- wyprzedzajmy się wzajemnie w okazywaniu szacunku
- nie ustawajmy w gorliwości
- płomienni Duchem służmy Panu
- radujmy się w nadziei
- w ucisku bądźmy cierpliwi
- w modlitwie bądźmy wytrwali
- wspierajmy świętych w potrzebach
- okazujmy gościnność
- błogosławmy tych, którzy nas prześladują, a nie przeklinajmy
- weselmy się z weselącymi się
- płaczmy z płaczącymi
- bądźmy wobec siebie jednakowo usposobieni
- nie bądźmy wyniośli, lecz skłaniajmy się do niskich
- nie uważajmy sami siebie za mądrych
- nikomu złem za złe nie oddawajmy
- starajmy się o to, co dobre w oczach wszystkich ludzi
- jeśli można, o ile to od nas zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejmy
- nie mścijmy się sami, ale pozostawmy to gniewowi Bożemu, bo Bóg obiecał, że pomsta należy do Niego i On odpłaci naszemu krzywdzicielowi
- karmmy nieprzyjaciela, gdy jest głodny i dajmy mu pić
- zło, dobrem zwyciężajmy.

Wypełnienie wyżej wymienionych rzeczy w naszym życiu jest możliwe jedynie, gdy współpracujemy z Bogiem. Jedynie pod wpływem Ducha Bożego możemy skutecznie kształtować nasze życie na wzór tych wskazówek. Bożym celem dla nas jest byśmy stawali się coraz bardziej podobni do Pana Jezusa, a to możliwe jest tylko wtedy, gdy wykazujemy posłuszeństwo słowom zawartym w Biblii. 

Panie przydawaj nam każdego dnia siły i wytrwałości byśmy potrafili wprowadzać Twoje Słowo w życie. Prosimy Cię o Świętego Ducha, by nas odnawiał, napominał i kształtował nasze charaktery na wzór i podobieństwo Pana Jezusa. 

"Przeto odrzućcie wszelki brud i nadmiar złości i przyjmijcie z łagodnością wszczepione w was Słowo, które może zbawić dusze wasze. A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. Bo jeśli ktoś jest słuchaczem Słowa, a nie wykonawcą, to podobny jest do człowieka, który w zwierciadle przygląda się swemu naturalnemu obliczu; bo przypatrzył się sobie i odszedł, i zaraz zapomniał, jakim jest. Ale kto wejrzał w doskonały zakon wolności i trwa w nim, nie jest słuchaczem, który zapomina, lecz wykonawcą; ten będzie błogosławiony w swoim działaniu. Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna." Jak.1, 21-26

sobota, 19 lutego 2011

Bajka o Miłości

"Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość.      Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
     Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc.
     Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
     - Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
     - Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo.
     Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
     - Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
     - Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
     Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
     - Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
     - Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
     Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
     Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
     Nagle Miłość usłyszała:
     - Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
     Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
     Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
     - Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
     - To był Czas - odpowiedziała Wiedza.
     - Czas? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł?
     - Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza."

czwartek, 17 lutego 2011

O wydawaniu owoców.

"Pamiętam pewną kobietę, która kilka lat temu mieszkała na tym samym osiedlu, co moja córka. Chodziła co niedzielę do kościoła. Na zderzakach samochodu miała naklejki z napisem: "Jestem chrześcijanką, jestem chrześcijanką, jestem chrześcijanką". Jabłonka nie stoi na środku sadu i nie krzyczy: Jestem jabłonką, jestem jabłonką, jestem jabłonką". Jabłonka rodzi jabłka i każdy poznaje ją po owocach. Jeśli jesteśmy we właściwym miejscu i mamy relację wzorem latorośli, o której Jezus wspomina w Ewangelii Jana 15, 5 "Ja jestem krzewem winnym, wy- latoroślami. Kto trwa we Mnie, a ja w nim, ten przynosi owoc obfity (...)". Jeśli trwamy przy Jezusie we właściwy sposób i nie włączamy w to religii- bez wysiłku będziemy przynosić owoce."

poniedziałek, 14 lutego 2011

W uchwycie Bożej miłości.

Jednym z podstawowych pragnień każdego człowieka jest bycie kochanym. Bez miłości dzieci nie rozwija się prawidłowo, bez miłości ludzie są nieszczęśliwi. Bóg włożył w serca ludzkie cząstkę siebie, która uzdalnia do kochania. Przesłanie Ewangelii mówi o miłości jako najważniejszej w naszym życiu i najcenniejszej w oczach Boga. Gdy zobaczymy przepaść jaka istnieje między nami, a Bogiem, który jest święty, jeszcze bardziej będziemy mogli doświadczać Jego miłości. Im większa jest cześć do Boga w naszych sercach, tym bardziej możemy docenić Jego miłość. Jesteśmy kochani przez Boga, a swoją miłość wyraził w poświęceniu swojego Syna, który umarł w nasze miejsce byśmy mogli być wolni od grzechu i sprawiedliwego Bożego gniewu. Miłość Boża okazała się w całej pełni Jezusie.
„Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5,8).  Paweł pisze, że Bóg ukochał ludzi, jeszcze zanim nawrócili się do Niego i stali się Jego dziećmi. On kocha nas pomimo naszych grzechów, umiłował nas już przed tym, gdy Go poznaliśmy. Nie możemy sobie zasłużyć na Bożą miłość. Jedynie Boża miłość i dobroć prowadzą do upamiętania, zdania sobie sprawy ze swojej grzeszności, odwrócenia się od martwych uczynków i dostrzeżenia ogromnej łaski jaką okazał nam Bóg. 
Apostoł Jan w swoim liście napisał: "miłujmy nie słowem, ani językiem, lecz czynem i prawdą." (1J.3, 18) Miłość okazuje się przez czyny i prawdę. Boża miłość okazała się w Jego czynach i w ogłoszeniu prawdy o człowieku, jego grzeszności, jego beznadziejnej sytuacji bez Boga i wskazaniu na jedyną drogę, która może doprowadzić go do życia i szczęścia- Jezusa Chrystusa. 
"Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe." (1J.5,3) Im mniej uciążliwe jest dla nas okazywanie miłości Bogu i ludziom i bycie posłusznym Jego słowom zawartym w Biblii, tym bardziej Go kochamy. Bóg wzywa nas byśmy wzrastali w miłości- jest ona zarówno wynikiem działania Bożego Ducha w nas jak i naszych starań i wysiłków w tym, by być Mu posłusznym.
"Was zaś niech Pan napełni obficie miłością do siebie nawzajem i do wszystkich, miłością, jaką i my dla was żywimy, aby serca wasze były utwierdzone, bez nagany, w świątobliwości przed Bogiem i Ojcem naszym na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ze wszystkimi jego świętymi." 1 Tes.3, 12-13


piątek, 11 lutego 2011

Kilka słów radości.

"Czy musimy aż tak się wysilać, aby cieszyć się pięknem błękitnego nieba? Czy musimy ćwiczyć, a by móc radować się nim? Nie, po prostu się cieszymy. Każda sekunda, każda minuta naszego życia może być właśnie taka. Gdziekolwiek jesteśmy, o każdej porze możemy radować się słońcem, obecnością innych, a nawet oddechem. Nie musimy jechać do Chin, aby cieszyć się błękitnym niebem. Nie musimy podróżować w przyszłość, aby cieszyć się każdym oddechem. Już tu i teraz możemy doświadczyć tej radości."

sobota, 5 lutego 2011

Zmagania.

Męczyłam się strasznie przez ten tydzień. Zapierałam zmęczenia, znudzenia. Pogoda mi w tym nie pomagała- za oknem szaro, buro i deszczowo i przez to jeszcze bardziej sennie. Uświadomiłam sobie jak dużo czasu, wysiłku i samozaparcia jestem w stanie wykazać po to, by zaliczyć egzamin i zdobyć wiedzę, na której mi zależy. Myślałam też trochę o pytaniu: "po co się człowiek trudzi?" Po to, by osiągnąć to, czego pragnie, by poznać, to co go interesuje, by sprawdzić swoje możliwości i umiejętności, by być użytecznym dla innych i dla Boga, by pokonywać swoje słabości i ograniczenia. W co inwestuję najwięcej czasu? Do czego dążę? Po co ten cały trud i wysiłek? 
Łatwo stracić cel sprzed oczu- cel, którym jest podobieństwo do Jezusa, oddanie Bogu chwały i życie wieczne. Cel, którym jest miłość. Jednym z tłumaczeń znaczenia słowa grzech jest "chybienie celu". Chybiam celu, gdy rzeczy ziemskie stają się ważniejsze, niż duchowe. Chybiam celu, gdy zapominam o Jezusie w natłoku obowiązków. Chybiam celu, gdy zatracam się w świecie nauki i zapominam o ludziach wokół mnie i ich potrzebach. Chybiam celu, gdy moje "ja" zwycięża nowego człowieka. "Któż mnie wyrwie z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki, który daje nam zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa."
"Ćwicz się natomiast w pobożności"- napomina Paweł Tymoteusza. Napomina też mnie i Ciebie. Stale, codziennie, wytrwale, pomimo zmęczenia, pomimo przeszkód, wbrew starej naturze, ćwiczmy się w pobożności, jeśli nie chcemy chybić celu.