
Zadaję sobie wiele pytań. Jak ja postępowałabym na miejscu Gabi? Czy potrafiłabym też tak kochać, wyrzekając się swojego życia dla dobra mojej Babci? Czy okazywałabym jej miłość z radością, czy obojętnie, albo nawet ze zniechęceniem wykonywała obowiązki związane z opieką wobec Babci? Czy nie traktowałabym choroby Babci jak kary od Boga, która krzyżuje moje plany i utrudnia mi realizację marzeń? Czy dążyłabym za wszelką cenę by Babci było dobrze, by cierpiała jak najmniej? A może powierzyłabym Babcię opiece medycznej i zajęła się swoim życiem?
Stosunkowo łatwo mówić o miłości. Trudniej nią żyć na co dzień i okazywać ludziom, także wtedy gdy wiąże się to z wyrzeczeniem się siebie, rezygnacją ze swojego komfortu, potrzeb, przyzwyczajeń. Zwykle też w trudnych sytuacjach oskarżamy Boga, że dopuścił by wydarzyła się jakaś tragedia.
Poczucie Bożej miłości koi ból, rozwiewa wątpliwości, sprawia, że przestajemy szukać winnych i staramy się uczynić co w naszej mocy by pomóc bliskiej nam osobie. Pan Jezus nie przyszedł by zabrać ból jakiego doświadczamy w życiu. Przyszedł by przejść przez te bolesne sytuacje razem z nami.
Widzę jak Gabi zwycięsko przeszła z naszym Jezusem przez tą ogromnie ciężką i bolesną próbę i serce mi rośnie, że moja Siostra potrafi kochać czystą miłością, której źródłem jest sam Bóg i której nikt i nic nie może jej odebrać.
Dziękuję Ci Boże za moją Siostrę. Błogosław ją i jej rodzinę szczególnie w tym czasie straty. Amen.
Jest za co dziękować...
OdpowiedzUsuń