wtorek, 7 lutego 2012

Miłość wyrzekająca się siebie

Patrzę na miłość i poświęcenie mojej przyjaciółki dla jej Babci i zadziwia mnie Boża miłość w niej. Babcia Gabi po wylewie była sparaliżowana przez 3 lata. Nie mogła mówić, ale rozumiała to, co się do niej mówi. Gabi codziennie karmiła ją, myła, zmieniała pampersy, podawała leki przez kroplówkę, czuwała przy niej w nocy. Robiła to z czułością, która nie jest normalna dla zwyczajnych ludzi. Poprzez swoje zachowanie, żarty i wygłupy próbowała usilnie rozśmieszać Babcię lub choćby wywołać uśmiech na jej twarzy. Czytała jej Biblię, opowiadała różne historyjki z życia i mówiła o Bożej miłości. Nie narzekała, gdy Babcia cierpiała najbardziej. W najtrudniejszych i najbardziej bolesnych chwilach tym mocniej okazywała Babci swoją miłość, myśląc jak by tu ukoić jej ból, co jeszcze można zrobić i jakie leki przeciwbólowe może podać lekarz, by zmniejszyć cierpienie. Ciągle prosiła o modlitwę, by Babcia wyzdrowiała. Gdy Babcia umarła, Gabrysia miała pokój w sercu. Czuła ulgę, że Babcia już nie cierpi. 
Zadaję sobie wiele pytań. Jak ja postępowałabym na miejscu Gabi? Czy potrafiłabym też tak kochać, wyrzekając się swojego życia dla dobra mojej Babci? Czy okazywałabym jej miłość z radością, czy obojętnie, albo nawet ze zniechęceniem wykonywała obowiązki związane z opieką wobec Babci? Czy nie traktowałabym choroby Babci jak kary od Boga, która krzyżuje moje plany i utrudnia mi realizację marzeń? Czy dążyłabym za wszelką cenę by Babci było dobrze, by cierpiała jak najmniej? A może powierzyłabym Babcię opiece medycznej i zajęła się swoim życiem? 
Stosunkowo łatwo mówić o miłości. Trudniej nią żyć na co dzień i okazywać ludziom, także wtedy gdy wiąże się to z wyrzeczeniem się siebie, rezygnacją ze swojego komfortu, potrzeb, przyzwyczajeń. Zwykle też w trudnych sytuacjach oskarżamy Boga, że dopuścił by wydarzyła się jakaś tragedia.
Poczucie Bożej miłości koi ból, rozwiewa wątpliwości, sprawia, że przestajemy szukać winnych i staramy się uczynić co w naszej mocy by pomóc bliskiej nam osobie. Pan Jezus nie przyszedł by zabrać ból jakiego doświadczamy w życiu. Przyszedł by przejść przez te bolesne sytuacje razem z nami. 
Widzę jak Gabi zwycięsko przeszła z naszym Jezusem przez tą ogromnie ciężką i bolesną próbę i serce mi rośnie, że moja Siostra potrafi kochać czystą miłością, której źródłem jest sam Bóg i której nikt i nic nie może jej odebrać.
Dziękuję Ci Boże za moją Siostrę. Błogosław ją i jej rodzinę szczególnie w tym czasie straty. Amen.

1 komentarz: